Jedno auto wyraźnie miało trudności, żeby wjechać w miejsce parkingowe. No, każdemu się zdarza, nie zawsze wychodzi za pierwszym razem.

Ale tutaj wyraźnie było widać problem z brakiem doświadczenia.

Zła. Idę teraz, w ciemnościach, do domu. Niosę torby. Niezbyt ciężkie, ale duże. Kupiłam zakupy, mleko, warzywa, makaron.

Nic konkretnego nie kupiłam, a torby pełne. Widzę — parkuje samochód. Z naszego podwórka, golf.

Przód — tył. Przód — tył. Przód — tył. Nie może zaparkować w miejsce parkingowe, a innych miejsc na podwórku, wieczorem, w dzielnicy sypialnej, w niedzielę nie ma.

Popularne wiadomości teraz

Po raz pierwszy zostałam mamą, nie rodząc dziecka. 'Co mnie obchodzą cudze dzieci. Niech to matki się o nie martwią' – mówiłam i nie wytrzymałam

Dziecko zostawiło psa i notatkę w parku. Płakali prawie wszyscy

Top 10 zaskakujących ciekawostek o kotach. Mało kto o tym wie

Hybryd psa i kota. Zdjęcia tego zwierza bardzo popularne w sieci

Mam duże doświadczenie jako kierowca. Zręcznie parkuję. Ale jestem zmęczona. A przede mną mnóstwo spraw. Śpieszę się, w końcu. Nie mam przy sobie czerwonych majtek superbohatera, teraz nie chcę ratować świata.

Przód — tył. Przód — tył. Przechodzę obok tych nieudolnych manewrów. Za kierownicą — kobieta. Ohoho. Bardziej w prawo, bardziej w prawo. Skręcaj, skręcaj, cholera.

— To nie mój problem. Przechodzę dalej. Do domu, Anno, do domu.

I nagle słyszę śmiech. Dziesięć metrów dalej — trzech chłopaków. Śmieją się głośno, nagrywają na iPhone’y, jak ta kobieta głupio parkuje.

Dorośli faceci, swoją drogą, mężczyźni. Stoją przy swoim otwartym aucie — czyli potrafią jeździć. We mnie pojawia się złość. I kobieca solidarność pragnie zemsty. Zatrzymuję się. Gwałtownie się odwracam. Podchodzę do auta.

Za kierownicą całkiem młoda dziewczyna. Młodziutka. Już prawie płacze. Pukam w maskę.

— Wyłaź, koleżanko. Zmieniamy się. Potrzymaj torby.

— Nienawidzę tego grata. Tata mi go dał. Powiedział: naucz się na tym, po tym będziesz mogła prowadzić wszystko… — mówi dziewczyna.

— Nie jęcz. Zaraz to załatwimy.

Siadam za kierownicą obcego auta. W środku pachnie choinką zapachową. Skrzynia biegów manualna, a ja od ostatnich 10 lat jeżdżę automatem. No trudno, dam radę.

Wciskam sprzęgło, puszczam za szybko, auto szarpie, chłopcy wybuchają śmiechem. Słyszę to.

— Kur…

Skręcam kierownicę — i po trzech manewrach stawiam auto w miejscu parkingowym. Idealnie równo. Rzeczywiście mało miejsca, wysiadam ostrożnie, żeby nie zarysować drzwiami golfa stojącej obok mazdy.

Dziewczyna rozrzuca podziękowania.

— Nie ma za co — burczę.

Dziewczyna rzuca się, żeby mnie przytulić. Chłopcy pokrzykują. W myślach pokazuję im środkowy palec, biorę torby, uśmiecham się do dziewczyny i idę do domu. Przechodzę obok tych chłopaków, nie wytrzymuję, odwracam się. Przyglądam się.

— O, to Mark z sąsiedniego bloku. Z dwunastego piętra. Ma dwadzieścia cztery lata, albo coś koło tego. To nasz lokalny DiCaprio. Z serii: „Słyszeliście o Wełtawie? To przez niego popłynęła…”

Od liceum dziewczyny masowo się w nim zakochują, dźwięk ich złamanych serc ustawiony jest jako dzwonek w jego telefonie.

Rozmawiał z nim nawet policjant, później, po dwóch próbach samobójczych porzuconych przez niego dziewczyn — delikatnych, dojrzewających kwiatków, które zbyt wcześnie zetknęły się z dorosłym życiem.

Policjant przyszedł do niego nie jako funkcjonariusz, ale jako facet. Tłumaczył mu, że z dziewczynami nie można tak postępować.

Wtedy na piętro wprowadzali się nowi lokatorzy, a tragarze nieustannie nosili pudła, na niektórych było napisane: „Ostrożnie, kruche!”. Dzielnicowy wskazał na ten napis i powiedział:

— Z kobietami jest tak samo!

No i ten Mark, lokalny Casanova z 8. dzielnicy. Sam uważa się za seksownego, a przechodząc obok lustra po prysznicu, w ręczniku, pewnie uspokaja sam siebie:

— Cii… swoi, swoi.

W myślach kładę torby na asfalt, podchodzę do niego i, zdmuchując grzywkę z czoła i oblizując spierzchnięte usta, mówię:

— Wiesz, chłopcze, co to jest seks?

— Jestem dojrzałą, doświadczoną kobietą, powiem ci. Mówię teraz do ciebie w imieniu wszystkich kobiet. Seks to nie wtedy, kiedy zrywasz ręcznik z nagich bioder, uwierz. Są rzeczy mocniejsze niż te procesy fizjologiczne.

Mężczyzna to nie słowa, ani to, co masz w spodniach. To nie fryzura z twoim modnym czubkiem z barbershopu, nie limitowane sneakersy, nie Lacoste na koszulce, nie muzyka, która gra w miękkim wnętrzu twojego auta. Mężczyzna to czyny.

Widzisz kobietę w potrzebie i śmiejesz się w garść? Nagrywasz na telefon? Jakim jesteś mężczyzną po tym? Zaparkuj za nią, chłopcze. W milczeniu. No i co, że nie twoja?

Być mężczyzną trzeba w ogóle, a nie tylko wśród swoich. Nie tylko z tymi, którzy to docenią.

Pomoc i troska to fundamenty męskich działań. Wiesz, jak na matematyce, rozwiązujemy przykład: pięć zapisujemy, trzy w pamięci. Twoje działania my, kobiety, zapisujemy, a całą resztę — w pamięci. Pomoc jest potrzebna w określonych momentach, nie zawsze. Pomoc właśnie wtedy, kiedy jest potrzebna — to bezcenny talent.

Ona to tylko młoda dziewczyna, nie umie parkować, przecież widzisz. Trudno ci? Zaparkuj jej auto. Odprowadź ją, jeśli jest późno. Pomóż nieść ciężką torbę. Znieś wózek. Zobacz, czemu zacina się pralka. Zmień opony na zimowe. Napraw krany. Wymień przepaloną żarówkę na wspólnym korytarzu.

Zrób to, nie czekając na prośbę. I ta żarówka, te torby, ten wózek — to czysty seks. Rozumiesz?

Jesteś silny, jesteś obrońcą, jesteś samcem. Nie wiem, co robisz w łóżku, ale jeśli będziesz zachowywać się w życiu tak, jak mówię, to później, w sypialni, zrobię wszystko sama i uwierz mi, że znajdziesz się w siódmym niebie, zanim zdążysz o tym pomyśleć.

Mówię to w imieniu wszystkich kobiet, które przywykłeś traktować jak przyjemność dla swojego rozpieszczonego ciała, nie zdając sobie sprawy, że w żarówce, którą wkręciłeś na wspólnej klatce, jest więcej seksu niż we wszystkich jęczących pod tobą kobietach.

Możesz już wyłączyć Biebera, chłopcze: wszystkie twoje Britney dorosły, wyszły za mąż, urodziły, mają cellulit.

Bycie mężczyzną w łóżku, chłopie — to natura, a nie twoja zasługa. Bycie mężczyzną trzeba poza łóżkiem. Jeśli nie jesteś mężczyzną w łóżku — to dysfunkcja erekcji, to się leczy.

Jeśli nie jesteś mężczyzną poza łóżkiem — to prawdziwy problem i tego nie da się leczyć. A jeśli twoje zmięte prześcieradła są twoim atutem, to jest blef. Wychodzę z gry. Bo w dzisiejszych czasach erogenna strefa to głowa. To, co robisz w codziennym życiu, a nie metka na jeansach.

A ty jesteś tylko rozpieszczonym, ładnym dzieckiem, które nie wyżyło się w swoich genitaliach. Biegnij, wrzuć na YouTube’a filmik: „Baba parkuje, oglądać do końca”. Tak wyobrażasz sobie bohaterstwo…

Ale tego nie robię. Nie mówię. Przechodzę obok w milczeniu, zdmuchując grzywkę z czoła i oblizując spierzchnięte usta.

— Nie można uczyć ani leczyć bez prośby."