Nie umiałam jeszcze liczyć do stu, ale za to potrafiłam korzystać ze starego liczydła.

Kiedy dorosłam, poszłam w jej ślady i także związałam swoje życie z finansami. Teraz zarabiam całkiem przyzwoite sumy i zawsze mam oszczędności. Zwykle odkładam w euro, dzięki czemu nie kusi mnie, by je wydać.

Oczywiście, w naszych czasach oszczędzanie staje się coraz trudniejsze. Ceny rosną, a pensje stoją w miejscu. Aby jednak nie przekraczać dopuszczalnego budżetu, mam w zwyczaju prowadzić ewidencję wszystkich dochodów i wydatków. Mam specjalną aplikację w telefonie, która pomaga mi wszystko kontrolować.

Od jakichś dwóch miesięcy zupełnie zapomniałam o swoim osobistym księgowaniu, a wszystko przez znajomość z interesującym młodym mężczyzną.

Artur pracuje jako prawnik i ma wielu klientów. Jeździ drogim samochodem i ma własne mieszkanie. Prawdą jest, że mieszka w nim jego była żona z dzieckiem. Uważam to za bardzo szlachetny gest – zostawić im swoje lokum.

Osobiście spokojnie podchodzę do przeszłości mojego chłopaka. Nie chcę dociekać, kto miał rację, a kto był winny w ich relacjach. Jeśli dwoje dorosłych ludzi zdecydowało się na rozwód – to znaczy, że były ku temu pewne powody. Uważam, że warto pozostać przyjaciółmi lub przynajmniej dobrymi znajomymi dla dobra dziecka.

Popularne wiadomości teraz

"Roześmiałam się: kto kogo utrzymuje, mieszkanie jest moje, jeździ moim samochodem. Wynika z tego, że to ja jego utrzymuję, a nie odwrotnie." Z życia

"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia

„Siostra zaczęła kręcić nosem, znudziły jej się tanie produkty, chce żyć jak wszyscy normalni ludzie zamawiać pizzę. Mama milczała ale ja nie.”Z życia

"Wiem, kiedy jesteś na mnie zła, ale się powstrzymujesz, Kiedy chcesz dzielić się radością i tańczyć. Znam moją żonę, jesteś najlepsza." Z życia

Z tego, co wiem, Artur nie tylko płaci alimenty, ale również opłaca rachunki, dopóki Liza nie skończy urlopu macierzyńskiego. Przy tym chłopak ma możliwość dawania mi kwiatów, kupowania prezentów i zabierania mnie do restauracji.

To znaczy, że pieniądze ma. Nie jestem materialistką, ale też nie chcę, żeby mój mężczyzna się obijał. Uważam, że mój partner powinien zarabiać na równi ze mną, a na pewno nie mniej.

Czasami Artur zostaje u mnie na noc, ale jeszcze nie zdecydowaliśmy się na wspólne życie. Oboje jesteśmy zadowoleni z obecnego stanu rzeczy. Po co się spieszyć? Zanim przejdziemy na kolejny poziom, warto lepiej się poznać.

Niedawno nadarzyła się ku temu okazja. Z pracy wysłano mnie na seminarium. Odbywało się w innym mieście, musiałam więc wyjechać aż na trzy dni. Mam kota, więc poprosiłam Artura, by ten czas spędził u mnie i zaopiekował się pupilem.

Po powrocie zorganizowaliśmy romantyczną kolację i spędziliśmy wieczór razem. Rano Artur pojechał do siebie, by się przebrać i przygotować na spotkanie z synem. Ja miałam swoje plany – przyjaciółka obchodziła urodziny i zaprosiła mnie do siebie.

Kiedy otworzyłam swoją szkatułkę, w której trzymałam pieniądze, zauważyłam, że nie ma tam całej kwoty. Niestety, w aplikacji ostatnie wydatki były zapisane jeszcze dwa miesiące temu. Nie mogłam sobie przypomnieć, na co wydałam 150 euro. Przemknęła mi przez głowę myśl:

„A może te pieniądze zabrał Artur?” Ale przecież nie mógłby się tak nisko zachować, tym bardziej że dobrze zarabia i bez problemu potrafi utrzymać nie tylko siebie, ale także swoją byłą rodzinę oraz obecną partnerkę.

Starając się nie myśleć o złym, wznowiłam swoją księgowość. 150 euro to dla mnie niewielka strata, ale każdy pieniądz trzeba szanować albo zapewniać mu obrót, by nie stały bezczynnie – to podstawy finansowej inteligencji.

Myślę, że warto zaproponować Arturowi wspólne życie. W ten sposób mogłabym baczniej przyglądać się jego postępowaniu, a jeśli znów zauważyłabym brak pieniędzy, wiedziałabym na pewno, czy mój partner jest uczciwy.

Póki co przygotowuję się na randkę i zakładam swoją najlepszą sukienkę. Wieczorem muszę wyglądać na 100%, żeby po prostu nie mógł mi powiedzieć „nie”.