W mojej rodzice myślą, że jeśli dorosłam i zarabiam, to muszę im wszystko oddać.
Nie zapytali, czy było mi ciężko, czy chciałam wracać do Polski. Jednak mam wspaniałego męża i on mnie wspiera.
Dorastałam w wielodzietnej rodzinie. A ponieważ byłam najstarsza, wiele obowiązków związanych z opieką nad młodszymi braćmi spoczywało na mnie. Rodzice żyli bardzo skromnie, w starym domu, bez żadnych wygód.
Zazdrościłam moim rówieśnikom, bo mieli dosłownie wszystko i co najważniejsze, mieli prawdziwe dzieciństwo. Dlatego, gdy dorosłam i poszłam do pracy, zrozumiałam, że trzeba żyć inaczej, trzeba zbudować nowe życie dla siebie i swoich przyszłych dzieci.
Wyszłam za mąż wcześnie za chłopaka, który myślał tak samo jak ja. Podzielał moje poglądy i postanowiliśmy razem wyjechać za granicę do pracy. Przez pięć lat pracowaliśmy, aby kupić sobie ładne mieszkanie z remontem. Kiedy w końcu mieliśmy swoje, choć niewielkie, mieszkanie, zaczęliśmy myśleć o dzieciach.
Z rodzicami i braćmi nie rozmawiałam zbyt często. Ale po powrocie z zagranicy nie mogłam nie odwiedzić ich. Przywieźliśmy z Pawłem prezenty dla wszystkich.
Nie mówiliśmy nikomu o naszych planach. Więc kiedy moi rodzice przypadkowo usłyszeli, że już mieszkamy z mężem w swoim mieszkaniu, byli zawiedzeni. Mama zadzwoniła do mnie z pretensjami.
Okazało się, że zarobione pieniądze miałam przeznaczyć na remont starego rodzinnego domu, bo ten już prawie się rozpada. Oburzyło mnie to, ponieważ z rodzicami mieszkają moi dwaj bracia, dorośli mężczyźni, obaj po 25 lat. Niech oni się martwią o remont i o pieniądze na ten cel.
Nie mieszkam tam już od lat. Jak mam to wyjaśnić mężowi? Pracowaliśmy przez pięć lat, żeby oddać wszystkie pieniądze? Wtedy Paweł powie, że drugą połowę pieniędzy mamy oddać jego matce. Jeśli mamy wszystkim pomagać, to wszystkim.
— Mogę pomóc jedzeniem. Albo opłacę rachunki. Ale na remont się nie zgodzę. Dlaczego bracia nie pracują, skoro wiedzą, że dom się wali i trzeba go naprawiać? — pytałam mamę.
Ale moje słowa nie miały dla niej znaczenia.
— Do czego doszło, rodzona córka zapomniała o rodzicach i swoim obowiązku wobec nich! — powtarzała mi mama.
— Za granicą pracowali obok mnie ludzie starsi od was z ojcem. A wy całe życie, właściwie, liczyliście na państwo. Jak myśleliście wychować i wyżywić troje dzieci? Ja ze swoim mężem staram się stworzyć normalne warunki, aby moje przyszłe dzieci nie cierpiały. I ty powinnaś mnie wspierać! — ze złością odpowiedziałam i odłożyłam słuchawkę.
Kocham mamę i tatę, ale dobrze rozumiem, że nie dbali o swoje dzieci. Moja mama powinna brać przykład z mojej teściowej. Ma 58 lat, ale pracuje 5 dni w tygodniu.
Też żyje bardzo skromnie, ale u niej zawsze jest porządek. Nie ma czasu na narzekanie. Mogę przyjechać do niej w każdej chwili, a ona zawsze ucieszy się, poczęstuje mnie, a jeszcze coś ze sobą da. A do rodziców nie mogę tak po prostu przyjechać. Bo zawsze jest nieodpowiednia pora, wszyscy są źli i niezadowoleni z czegoś.
Wciąż noszę w sobie urazę do rodziców za moje trudne dzieciństwo. I myślę, że zasłużyłam na to, by choć trochę pomyśleć o sobie, a nie o wszystkich wokół. Rodzice powinni w końcu wygonić tych dwóch darmozjadów do pracy, zamiast robić mi wyrzuty!
Oto moje zdanie…