Z mężem przeżyliśmy wiele lat razem i przyzwyczailiśmy się do dzielenia wszystkiego na pół – zarówno troski, jak i radości.
Ale jest jeden problem, a właściwie zadanie, którego jeszcze nie rozwiązaliśmy. Mamy dorosłego syna, ale chcielibyśmy zostać rodzicami po raz drugi.
Decyzja o wyjeździe na działkę była nagła, więc Tamara nie zdążyła się przygotować. Andrzej powiedział, że będą sami swoi, więc nie ma się czym martwić, i Tamara wyciągnęła stare dżinsy, których nie będzie szkoda, jeśli się poplamią ketchupem albo trawą. Wzięła koszulkę Andrzeja, na wieczór kurtkę, a na nogi założyła trampki.
Już wtedy mogła coś podejrzewać: Andrzej ubrał się w jasną koszulkę, dżinsy zmieniał kilka razy, a kurtkę wziął nową, a nie tę, w której zwykle jeździł na ryby i inne wypady na łono natury.
– Przecież się pobrudzisz – narzekała Tamara, ale nie chciała się kłócić: ich relacje ostatnio przypominały pole minowe, i gdzie by nie stanęła, zawsze wybuchała jakaś sprzeczka.
"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia
Top 10 zaskakujących ciekawostek o kotach. Mało kto o tym wie
Dlaczego nie wolno myć jajka przed przechowywaniem?
NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!
Działka należała do jednego z kolegów Andrzeja, i obaj już tam bywali. Tamara dobrze znała wszystkich kolegów, wspólne wyjazdy na działkę były bardzo regularne.
Tyle że w ten weekend Andrzej wcale nie planował tam jechać, nie chciał przegapić meczu, ale zadzwonili do niego i czymś takim go przekonali, że na pewno obiecali wędkowanie.
Kiedy dotarli na miejsce, mięso już się smażyło, muzyka grała na pełny regulator, a czyjeś dziecko z całych sił próbowało plastikową łopatką kopać w betonowej ziemi. Tamara się skrzywiła.
– Dzieci tutaj? Umówiliśmy się przecież wcześniej, że będziemy odpoczywać bez dzieci, wszystkie już dorosły i same nie chciałyby pojechać z „dziadkami” na imprezę.
Ich syn też wyjechał na weekend z kolegami z roku do sąsiedniego miasta na koncert.
– No, co zrobisz, jak nie ma go z kim zostawić – Andrzej odpowiedział pojednawczo.
– To syn Wiktorii, ma tylko trzy lata, nie zostawisz go samego.
– A mąż jej do czego?
– Rozwiodła się niedawno…
Tamara natychmiast zwróciła uwagę na te szczegóły: zna wiek dziecka, wie o rozwodzie, o tym, że nie ma z kim zostawić malucha. A kiedy ją zobaczyła, jej nastrój się całkiem zepsuł: młoda, ładna, w obcisłych spodniach i krótkim topie, jak koleżanki jej syna. A ta jeszcze bardziej.
Tamara obserwowała męża jak jastrząb, ale w milczeniu: nie zamierzała robić sceny przy wszystkich. Zresztą nie miała powodu do sceny: Andrzej zachowywał się, jak zwykle, może tylko więcej żartował niż zwykle i mówił trochę głośniej, ale poza tym nie robił nic, co mogłoby wzbudzić podejrzenia.
Kiedy mięso było gotowe, pierwszą porcję podał Tamarze, a dopiero potem Wiktorii, tej z dzieckiem. Większość czasu spędzał, żartując z programistą Władkiem, swoim nieodłącznym przyjacielem, z którym zwykle rywalizował, kto z nich jest mądrzejszy.
Jedyna rzecz, która się zdarzyła, to pod wieczór, gdy zrobiło się chłodno, Wiktoria zaczęła marznąć w swoim topie, a Andrzej oddał jej swoją kurtkę.
– Ja też zmarzłam – nie wytrzymała Tamara.
– To zaraz przyniosę twoją kurtkę z samochodu!
Mąż uciekł tak szybko, że Tamara nawet nie zdążyła nic powiedzieć, a Wiktoria chodziła w jego kurtce aż do końca wieczoru.
Od tego czasu Tamara zaczęła niby przypadkiem wypytywać, jak mu idzie w pracy, zawsze próbując skierować rozmowę na Wiktorię, a mąż chętnie dzielił się różnymi historiami. Czy powinna się tym martwić, Tamara nie wiedziała – w końcu nie ukrywał przed nią niczego, czy opowiadałby o wszystkim, gdyby coś ich łączyło?
Z drugiej strony, z jaką przyjemnością o niej mówił, że aż zęby bolały od frustracji. Gdy w związku z jubileuszem firmy cały dział wysłano do stolicy, Tamara od razu zdecydowała się pojechać z mężem – wzięła urlop, umówiła się z synem, że będzie wyprowadzał psa, nawet kupiła nową sukienkę.
W Pradze nigdy nie była, więc bardzo cieszyła się na ten wyjazd. Ale to, że Wiktoria też tam jedzie (choć była z innego działu), okazało się nieprzyjemnym zaskoczeniem.
– Ciekawe, z kim zostawiła dziecko – nie mogła powstrzymać się od komentarza.
– Jej mama do niej przyjechała, żeby pomóc – odparł Andrzej, jakby wiedział o wszystkim.
Nastrój Tamarze się zepsuł. Poza tym, Wiktoria była strasznie dziwna: okazało się, że już kilka razy była w stolicy i zaczęła sypać ciekawostkami, rekomendując, gdzie warto pójść, a gdzie nie, a wszyscy słuchali jej z otwartymi ustami.
Kiedy pojechali na Most Karola, Andrzej zgodził się robić Wiktorii zdjęcia, jakby nie miała już takich na pęczki. A Tamara stała samotnie w swojej nowej sukience i prawie płakała z rozpaczy.
Wieczorem rozdzielili się: mężczyźni poszli do sportowego baru, a kobiety – do SPA. Tamara początkowo chciała zrezygnować, ale potem zdecydowała się iść – nigdy wcześniej nie była w SPA, a co teraz, miałaby to przegapić przez tę Wiktorię?
Poza tym była ciekawa, co ta powie i jak się będzie zachowywać wobec Tamary. Jednak w SPA szybko rozeszły się do różnych gabinetów, a Tamara wkrótce zapomniała o rywalce – w SPA było dokładnie tak, jak sobie wyobrażała, zupełnie jak w filmie.
Po SPA ktoś zaproponował, żeby kontynuować wieczór przy drinkach, i właśnie wtedy Tamara, pod wpływem mocnych trunków, nie powstrzymała się i zapytała:
– Dlaczego rozstałaś się z mężem, Wiktorio?
Ta zrobiła smutną minę i odpowiedziała:
– Mam podwyższoną płodność, mogę zajść w ciążę od byle powiewu wiatru. A on nie chciał już więcej dzieci. Przeszłam jedną aborcję, potem drugą... I odeszłam od niego. To był cios poniżej pasa.
Tamara zawsze chciała mieć wiele dzieci, ale ich syn ciągle chorował, miał napady histerii, a przez trzy lata osiem razy trafił do traumatologa, więc na jakiś czas zdecydowała się odłożyć planowanie drugiego dziecka.
Dopiero gdy skończył dziesięć lat, mogła odetchnąć z ulgą i powiedziała mężowi, że jest gotowa. Ale wtedy mąż uznał, że on nie jest gotowy – w pracy były problemy, dopiero co wzięli drogi samochód na kredyt, więc Tamara nie protestowała, choć była urażona.
Trzy lata temu, gdy syn skończył dziewiątą klasę, Tamara zrozumiała, że trzeba „wskoczyć do odjeżdżającego pociągu” – ledwo syn dostał się do koledżu, a ona już poczuła syndrom opuszczonego gniazda.
Ku jej zaskoczeniu, mąż nie tylko się zgodził, ale przyznał, że sam chciał to zaproponować, bo bardzo podobała mu się rola ojca. Ojcem rzeczywiście był dobrym, co do tego Tamara nie miała wątpliwości. Jednak ich plany nie doszły do skutku ani po miesiącu, ani po dwóch, ani po trzech.
Kiedy po pół roku poszła do lekarza, prognozy były niepomyślne: zespół wyczerpania jajników. Przez kolejne dwa lata próbowali wszystkiego, ale nic nie działało. W końcu Andrzej powiedział:
– Mam dość rozczarowań co miesiąc. Czekajmy już na wnuki.
Ale Tamara widziała, że nie do końca porzucił marzenie o byciu ojcem. I teraz to wszystko zaczęło się układać w całość – Andrzej kręcił się wokół Wiktorii nie bez powodu!
Do tej pory Tamara, jeśli w ogóle dopuszczała myśl, że mąż może mieć romans z Wiktorią, to nie sądziła, że istnieje ryzyko, że go straci. Teraz jednak nad nią zawisło widmo zostania „rozwódką”, czego bała się najbardziej na świecie. Rozwódką była jej ciotka, siostra matki.
Kiedy Tamara miała trzynaście lat, jej mąż zostawił ją dla młodej pielęgniarki, a ciotka przeprowadziła się do nich. Tamara nigdy nie widziała bardziej żałosnego widoku – ciotka natychmiast postarzała się, a jednocześnie rozpaczliwie próbowała się odmłodzić i wyglądała śmiesznie: nosiła krótkie spódnice, mocno się malowała, poznawała mężczyzn w kolejkach, a oni potem nie wiedzieli, gdzie przed nią uciekać.
Nie, Tamara nie chciała być rozwódką. Wieczorem pokłóciła się z mężem, choć nie wspomniała nawet imienia Wiktorii – nie chciała dawać mu powodu do powiedzenia: „Tak, masz rację, i odchodzę do niej”.
Z podróży wrócili skłóceni i prawie ze sobą nie rozmawiali. Tamara postanowiła, że musi stać się idealną żoną, żeby zatrzymać Andrzeja i absolutnie nie mówić o rywalce.
Co postanowił Andrzej, tego nie wiedziała, ale przez następne dwa miesiące również unikał konfliktów, choć coraz rzadziej bywał w domu: mówił, że ma mnóstwo pracy, a Tamara ledwo powstrzymywała się, by nie zażartować, że zna ten jego „mnóstwo pracy”, ale przed oczami stawała jej ciotka z krzywo namalowanymi brwiami i się powstrzymywała: nie, tego się nie doczekają.
Kiedy Andrzej oznajmił, że w sobotę będzie impreza firmowa tylko dla pracowników, Tamara zrozumiała, że tego nie może tak zostawić.
– Jadę z tobą – oznajmiła.
– Ale po co? – zapytał z irytacją Andrzej.
– Przecież mówiłem – będą tylko nasi, poprosili, żeby nie zabierać rodzin, nie mamy dużo pieniędzy, zamówili dokładnie tyle jedzenia, ile potrzeba.
– Nic nie szkodzi, podzielisz się ze mną – odpowiedziała Tamara. – Mam być sama? Syn w ogóle nie bywa w domu, przecież wiesz…
– Mogłabyś odpocząć od nas…
– Idę z tobą – powtórzyła stanowczo. – Albo ty nigdzie nie idziesz!
Rzadko stawiała mu takie ultimatum, ale teraz stawką było ich małżeństwo. Istniało ryzyko, że Andrzej właśnie teraz powie jej, że odchodzi, ale tylko machnął ręką.
Na imprezę Tamara postanowiła pójść przygotowana i przez cały wieczór przymierzała sukienki, w wyniku czego pozostała niezadowolona z siebie: przez ciągły stres zbyt dużo jadła słodyczy i przytyła, jakby wcześniej tego nie było – prawie wszystkie sukienki opinały brzuch i biodra.
Tamara musiała założyć swoją najnudniejszą sukienkę, bez talii i luźną na dole. A Wika, oczywiście, przyszła jak na rozdanie Oscarów: w jaskrawoczerwonej, idealnie dopasowanej do figury. Ze zdenerwowania Tamara trochę przesadziła z winem i w drodze powrotnej zrobiła Andrzejowi awanturę – w końcu wyraziła wszystko na temat tej Wiki i że on planuje z nią mieć dzieci.
– Temu stolikowi więcej nie nalewać – przewrócił oczami Andrzej i odmówił dalszej rozmowy z nią.
Tamara siedziała w taksówce i pociągała nosem: nie jest potrzebna mężowi, a syn ma swoje życie... Nigdy nie była taka płaczliwa, ale miała wczesną menopauzę, więc to nic dziwnego.
Nogi znowu napuchły jak u słonia, Andrzej miał rację – nie powinna była pić. Tamara bała się, że w domu mąż zrobi awanturę, tylko przy taksówkarzu nie chciał wyjaśniać sytuacji, ale w domu czekała na nich niespodzianka: przy drzwiach walizka i dwie torby, a w salonie przestraszona dziewczyna.
– Mamo, tato, to Agata. Będzie ze mną mieszkać, bo będziemy mieć dziecko.
To była ostatnia kropla w tej całej historii – brakowało jej tylko tego, żeby w wieku czterdziestu lat zostać babcią! Czy to z powodu alkoholu, czy emocji, ale Tamara poczuła ciemność przed oczami. Co było dalej, nie pamięta.
Obudziła się w karetce. Ogarnął ją strach: nagle przestało mieć znaczenie romans męża, ryzyko zostania „rozwódką”, a nawet niespodziewany nowy status babci.
Tamara zrozumiała, że bardzo chce żyć.
– Powiedzcie mi, ile mi zostało, tylko szczerze – poprosiła lekarza w szpitalu, gdy pobrano jej wszystkie badania.
Lekarz uniósł brwi.
– Ile czego? Do narodzin dziecka? Sześć miesięcy, jak wynika z badań.
Tamara początkowo nie mogła zrozumieć, skąd lekarz wiedział, że wkrótce zostanie babcią. Dopiero kiedy zaczął mówić o tym, że trzeba ją położyć na obserwację, dotarło do niej: to ona będzie miała dziecko!
Na początku się przeraziła. Obserwacja? Ale jak to, przecież tyle razy próbowali... Dopiero potem zaczęło do niej docierać – dziecko. Wytęsknione. Ich, jej i Andrzeja. A ta chuda jak patyk dziewczyna na pewno nie da mu dziecka w najbliższym czasie!
Zebrała się, by zadzwonić do Andrzeja, ale wtedy sam wpadł do izby przyjęć.
– Przepraszam, musiałem wszystko wyjaśnić z tą dwójką. Wyobraź sobie, ona jest niepełnoletnia! I rodzicom nic nie powiedziała, bo się bała! Musiałem do nich dzwonić i tłumaczyć… A ty jak? Zatrucie? Wysokie ciśnienie?
Trzeba było go jakoś przygotować. Ale Tamara nie miała sił.
– Będziemy mieli dziecko – powiedziała.
Andrzej spojrzał na nią z irytacją.
– To nie czas na żarty.
– Nie żartuję.
– Serio?
– Jak najbardziej. Więc nawet nie myśl o tej swojej szczotce.
I wtedy Andrzej się roześmiał.
– Ta szczotka – oznajmił – wychodzi za mąż za Władka.
– Programistę?
– No tak.
– Czyli ty nie idziesz do niej?
– Nie, oczywiście, co za głupoty! Tamara, o czym ty mówisz? Nasz syn przyprowadził do domu niepełnoletnią dziewczynę, ty jesteś w ciąży – zaraz sami będą mnie reanimować, przysięgam!
– Tylko nie tutaj – powiedział lekarz, który podszedł do nich.
– To mąż? Niech przyniesie pani rzeczy, zaraz przeniesiemy panią do oddziału ginekologicznego. I niech się pan nie martwi, wszystko jest w porządku – tylko lekki tonus i podwyższone ciśnienie, po prostu będziemy obserwować.
Andrzej wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć.
– Czyli to naprawdę...
Tamara bała się, że powie coś nieodwracalnego, ale nagle szeroko się uśmiechnął i powiedział:
– Mam nadzieję, że to będzie dziewczynka, bo z synem chyba trochę się pogubiłem...